wtorek, 4 lutego 2014

Karolina z pomocą ;P

 Tym razem podróż nie była długa. Miroggo cieszył się bowiem z faktu, że potrafi się teleportować, więc w ciągu kilku sekund stał już pod domem Karoliny. Zapukał lekko w drzwi i czekał. Po chwili otworzyła mu wysoka, ruda dziewczyna w glanach.
-O, cześć, właśnie skończyłam się szykować.
-To gdzieś wychodzisz?- Spytał przestraszony myśląc, że nie może liczyć już na jej pomoc.
-Chcieliście pomocy, tak? Dostałam wiadomość... - Dziewczyna zmarszczyła brwi myśląc, że przez przypadek się pomyliła.
-Tak, a kto już zdążył ci donieść?
-Jahri przesłał mi wiadomość za pomocą wiatru. - Wyjaśniła.
-A to spryciarz, masz już jakiś pomysł? -Zapytał.
-Wiesz, muszę Ci coś wyznać. Jestem nekromantką. W tej chwili moja moc jest na poziomie wyższym niż zwykle, bo zbliża się zaćmienie słońca tego samego dnia co pełnia księżyca. Zdarza się to raz na kilkaset lat i wtedy moce nekromantów wzrastają. Dzieje się tak przez różne mechanizmy, ale nie wiem jakie, bo mi się przysnęło na lekcji. - Karolina na chwilę przycichła, jakby zastanawiając się nad czymś. - Myślę, że dałabym radę poprosić duchy aby wam pomogły, tylko że nie mam pewności.
-Jesteś chyba jedyną osobą jaką znam, która potrafiłaby to zrobić. Więc musiałabyś też nimi dowodzić.
-Oh, to oczywiste. Najtrudniejszą częścią jest nawiązanie z nimi kontaktu, później będzie łatwo.
-Dobrze, dziękuje Ci. Traficie na wyspę? - Zapytał, po czym nie czekając na odpowiedź potarł dłońmi o siebie, a w powstały, przy tym, płomień dmuchnął  ożywiając go. -Pokażesz Karolinie drogę na wyspę w razie potrzeby wezwiesz mnie.- Szepnął do fikuśnego płomienia, który teraz lewitował.
- Witaj Karolino.- Płomień rozwarł się lekko, a z powstałej dziury wyszły słowa.
-Eeee, cześć? - Dziewczyna zaskoczona otworzyła szeroko oczy. - Ej, ej jak ja mam tam trafić? A poza tym przywołam ich dopiero tam, na wyspie. Przypuszczam, że dusze twoich przodków są silniejsze niż ludzi. Potrzebuję tylko cichego miejsca w okolicach miejsca, gdzie grzebiecie zmarłych. - Karolina nadal patrzyła na ogień z lekką podejrzliwością. Zamknęła w końcu za sobą drzwi i zeszli ze schodów.
-Hm. Idź za Vizo, to twój przewodnik. Pokaże Ci drogę, a gdy będzie taka potrzeba, wezwie mnie. Ja muszę jak najszybciej być na wyspie, więc się tam teleportuje.-Odpowiedział. Po chwili zakręcił się w miejscu i znikł.


-No dobra, komu w drogę temu trampki. - Karolina spojrzała na duszka. - Vizo tak? - Nie czekając na potwierdzenie, ruszyła przed siebie. - Czy będziesz miał coś przeciw temu, że najpierw pójdziemy do lasu? Muszę znaleźć transport. Właściwie to gdzie jest ta wyspa?
-Za dużo mówisz. Zobaczysz. - Duszek popłynął w powietrzu za dziewczyną, która minęła swój dom i zaczęła iść w stronę lasu.
-Muszę wiedzieć, gdzie to jest, z racji tego, że nie wiem ile mam wziąć prowiantu i długość podróży zależy od tego, na czym chcę jechać.
-Ech, Ocean Spokojny. - Duszek w końcu się poddał, widząc, że dziewczyna nie da mu spokoju.
Ta kiwnęła głową, przygotowując sobie w myślach plan na całą podróż. Doszła do wniosku, że Do granicy oceanu z lądem poleci na hipogryfie, a później zobaczy. Droga do lasu zajęła im około 15 minut, gdy już byli na miejscu ich oczom ukazała się zagroda, niewidzialna dla niemagicznych ludzi lub istot. Karolina nie odzywając się do duszka znalazła najbardziej wytrzymałego zwierzaka i go osiodłała. Zajęło jej to trochę, ale w końcu się udało.
-Tylko nie leć za blisko, bo możesz mu podpalić pióra. - Mruknęła do duszka i wzniosła się w powietrze. - Hardkopiór, zawróć. Ale nie do lasu! Do mojego domu. - Dziewczyna przypomniała sobie o tym, że nie wzięła nic oprócz hipogryfa.
-Słuchaj, masz dwa dni aby tam dotrzeć, z tego co widzę na razie mnie nie potrzebujesz, więc pozwól, że zniknę. Kiedy będziesz mnie potrzebować to ja to wyczuję, będę w pobliżu, nie martw się. - Duszek był bardziej rozbawiony niż zirytowany, ale trochę nie nadążał za Hardkopiórem. - Radzę Ci się pospieszyć, bo z tego co widzę trochę Ci to zajmie.
Hipogryf wylądował lekko na ziemi.
-Dobra, no to do zobaczenia jutro - Uśmiechnęła się do Vizo i spojrzała na niego w momencie, gdy znikał.
Zostawiła Hardkopióra przed domem, a sama weszła, aby spakować w plecak wszystko, co będzie jej potrzebne. Przez następne 20 biegała po domu jak opętana zbierając te rzeczy. Gdy miała już wszystko, zaczynając od latarki, kończąc na kastecie, wyruszyła w drogę. Hardkopiór był wyjątkowo spokojny i posłuszny. Robili przystanki mniej więcej co 2 godziny, aby się posilić i żeby hipogryf zregenerował siły. Podróż nad brzeg oceanu przebiegła nawet spokojnie i  bez większych problemów. Lecieli na chybił trafił, więc Karolinie pozostało czekać do rana, bo już zmierzchało i musiała odesłać Hardkopióra do domu. Zadecydowała jednak, że zostanie on z nią aż do momentu, gdy pojawi się Vizo.
-Ech, widzisz Hardkopiór jakie jest ciężkie życie nekromanty? - Mówiła do hipogryfa, głaszcząc go po dziobie i patrząc rozmarzonym wzrokiem na zachód słońca. - Ledwo wrócisz z jakiejś wyprawy, a już cię ciągną na drugi koniec świata... - Urwała.
Gdy słońce zaszło za horyzont Karolina znalazła sobie jakąś ruderę żeby się przespać. Nakarmiła też Hardkopióra, bo zapowiadało się, że zostanie z nią na noc.

Następnego dnia rano Karolina wstała dosyć późno, co było dosyć dziwne, ponieważ pomieszczenie, w którym była nie miało dachu i było całe oświetlone. Rozejrzała się zaspanym wzrokiem, zastanawiając, co ona właściwie tam robi. Zlustrowała wzrokiem przewrócone krzesło i próbowała wstać. W momencie, gdy spojrzała lekko w prawo i aż wrzasnęła z przerażenia. Zapomniała całkowicie, że przyleciała tu na hipogryfie i widok Hardkopióra wzbudził w niej szok. Zwierzak poruszył się niespokojnie i parsknął. Karolina już powoli się uspakajała i zaczęła zbierać swoje rzeczy, gdy za plecami usłyszała chrząknięcie.
-Hardkopiór, co ty? Nie dość, że mnie straszysz, to jeszcze gadać zaczniesz?
-Nie jestem jakimś obleśnym zwierzakiem.
Po tym zdaniu dziewczyna aż sobie usiadła. Wiedziała, że Vizo ma ją znaleźć, ale nie sądziła, że przybędzie tak nieoczekiwanie. To była ostatnia rzecz, jaka ją tego dnia przestraszyła. Później poszło zadziwiająco łatwo. Duszek dopiero teraz ją uświadomił, że może się z nim teleportować. Więc zabrawszy wszystkie rzeczy i odesławszy Hardkopióra do domu, hipogryfy miały świetny zmysł orientacji w terenie, teleportowali się  na wyspę. Karolina poprosiła Vizo, aby ją zaprowadził do Mirogga. Po drodze podziwiała widoki, których nie mogła nigdzie więcej zobaczyć. Idąc dziwną i skomplikowaną ścieżką mijali mnóstwo odmian roślin, których nie było w żadnym innym zakątku na Ziemi.

Najbardziej zaskakiwały domy w wiosce, gdy Karolina napatrzyła się już na nie, to Vizo wskazał dom Mirogga. Dziewczyna podeszła i zapukała. Nadal była pełna podziwu, wioska wyglądała pięknie. Otworzyła jej młoda kobieta.
-Dzień dobry, przepraszam, czy jest Miroggo?
-Witam. Jest. -Odpowiedziała. Odwróciła się i wrzasnęła. - Miroggo ktoś do Ciebie. - Po chwili w drzwiach stał już chłopak.
-Cześć, nie sądziłem że tak szybko tu będziesz. Ale dobrze się składa.- Przywitał ją.
-Ej, dlaczego mi nie powiedziałeś, że Vizo może się teleportować? - Dziewczyna zamiast powitania na niego naskoczyła. - Byłabym tu już wczoraj, gdyby nie to
-Sam o tym nie wiedziałem. Myślałem, że stwory które tworzę przez moje umiejętności Rex Elementarum nie mają takich umiejętności.
-Rada na przyszłość - poćwicz trochę.
-Ćwiczę, ale wróćmy do tematu.. Nasze cmentarzysko jest pomiędzy tamtymi dwiema górami. - Powiedział wskazując na najwyższe szczyty. - Vizo Cię zaprowadzi.
-Oj, no dobrze. - Uśmiechnęła się dziewczyna i spojrzała w kierunku, który pokazywał. - Daj znać ludziom żeby nie panikowali, bo teraz zmieni się trochę aura. W końcu przywołuję zmarłych.
-Już wiedzą o tym od kilku dni. - Odpowiedział, chciał jeszcze coś dodać, ale Karolina i Vizo już zniknęli.

  Karolina pierwszy raz widziała tak wyglądające miejsca pochówku. Ale cóż, dostała zadanie, obiecała, że zrobi wszystko co w jej mocy, więc tak musiało być. Podniosła więc ręce ku górze i wypowiadając jakieś zaklęcia przywołała do siebie duchy zmarłych. Na wyspie poszarzało, a mieszkańcy poczuli się jakby byli wpół martwi. Tak po naszej stronie stanęły liczne oddziały duchów pod czujną ręką Karoliny.