czwartek, 28 listopada 2013

Wstęp- Przed podróżą

  Od poznania przez Miroggo tajemniczej dziewczyny minęły dwa miesiące. W tym czasie spotykali się oni jeszcze wielokrotnie. Dopiero dziś chłopak zdecydował się opowiedzieć o tym rodzicom. A ci gdy tylko to usłyszeli, odesłali go do szamana, aby jemu powtórzył o tej dziewczynie. Miroggo uzbroił się w swoje topory i specjalne ubranie stworzone w ostatnim czasie przez nauczyciela. Było to coś na wzór kimono, na szczęście nie było aż tak luźne, było czarno-czerwone a na lewej piersi wyszyty był znak czterech żywiołów. Chłopak by jak najszybciej dotrzeć do domu szamana postanowił wykorzystać swoją zdolność do nadzwyczajnie szybkiego biegu. Gdy znalazł się na miejscu, opowiedział historię o pięknej dziewczynie. A szaman podzielił się z nim wiedzą o niej.
- Jest ona córką wodza, chciałaby sama rządzić plemieniem. Ale do tego potrzebny był jej pocałunek. Dlatego rodzice wypędzili ją tak daleko. A poza tym posiada ona moc rozkochania w sobie każdego mężczyzny. Działa to prawie tak jak u występujących na ziemi Wili.
- Istoty magiczne na ziemi? A da się tą moc z niej zdjąć?
- Na ziemi w tej chwili jest wielu czarodziejów, i istot magicznych, jednak my mamy niespotykane tam zdolności, to przez to, że Abjectio został pogryziony przez wilki. A jeśli chodzi o zdjęcie mocy to tylko jedna osoba  potrafi zrobić odpowiedni przedmiot.
- Kto to taki znam go.
-To Serri, mistrz czarnej magii z Tatr. Mieszka on w grocie.
-Co to Tatry?
-To góry w Polsce.
-Jak tam się dostać?
-Gdy zejdzie się na ziemię, rusza się na wschód aż dojdzie się do wód bałtyku, a z tam potem już tylko na południe.
-Dziękuje za informacje.
 Miroggo pożegnał się i wrócił do domu, gdzie od razu poszedł spać. Przez sen męczyły go myśli, o tym że ona jednak go nie kocha, że istnieje szkoła dla takich jak on. I gdy rano obudził się postanowił udać się w podróż, by dowiedzieć się czy ona coś do niego czuje i czy sam ją kocha czy był to jednak efekt jej mocy. Więc spakował swoje rzeczy i ruszył w ciężką drogę.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Tym razem rozdział strasznie krótki. Ale jest to tylko wstęp, do nadchodzącej podróży i tego co się będzie dziać.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Smoki i Elizabeth.

  Ta noc była ciekawa, wskrzeszony opowiadał Miroggo o wielu rzeczach, które były na wyspie za jego czasów. Najciekawszym ze wspomnień było dla chłopaka to, w którym jego nowy nauczyciel, w dzieciństwie ulepił i ożywił sobie smoka. Według tego co mówił, mieszkańcy Insula a'ris byli pod takim wrażeniem, że każdy chciał mieć smoka i potrafili wydać nawet na owego cały majątek. Chłopca też to zaciekawiło więc poprosił nauczyciela, żeby go tego nauczył następnego dnia.


Gdy następnego dnia wstali o 9:00, Miroggo pomógł nauczycielowi ubrać się stosownie do naszych czasów, dał mu śniadanie, oraz jeszcze przed południem znalazł dla niego odpowiednie topory. Kiedy było około pierwszej przyszedł czas na trening. Miroggo był tak zafascynowany pierwszym treningiem z nauczycielem, że zapomniał o swoich toporach. Na szczęście mieli inne prany, chłopak ciągle pamiętał o obietnicy, którą dostał w nocy, a w głowie miał już obraz swojego smoka.
-Więc musimy zacząć od zwołania wszystkich czterech żywiołów do nas. - Zaczął nauczyciel.
- Duchy wzywamy was. Żywiole powietrza, abyś dał naszym smokom silny oddech, by unosić się mógł ponad chmurami. Ogień, by płomień którym będzie ział, pokonał nawet potężniejsze bestie. Ziemi by jego łuski były twarde. I wody by mógł zmieniać kształt.- Dodał zwołując czterech braci do siebie.
- Teraz musimy wziąć od nich ich część i ulepić z nich figurę, taką jak ma wyglądać potwór którego się spodziewamy. - Jak powiedział tak zrobili.
- I ostatni krok, teraz powtarzaj głośno po mnie. To ciało, ma mnie chronić, jestem świadomy, że może być to niebezpieczne, obiecuje odpowiednio wytresować, to w co zaraz tknę życie, więc daj mu kawałek smoczego serca.- Po wypowiedzeniu przez nich tych słów dookoła zrobiło się ciemno. Cisza która ich otaczała, nie dopuszczała do ich uszu nawet najmniejszego szelestu, a ich oczy widziały teraz tylko cztery postacie żywiołów. Po chwili światło powróciło, a przed oczami Mirogga stanął czarny smok, pokryty czymś co przypominało zastygłą lawę, a na jego grzbiecie, w skorupie wybita była dziura w której rozpalały się płomienie, z brzegów tej dziury wystawały potężne skrzydła. Ogon był naprawdę długi, a kolce którymi był zakończony, mogły zmieść z powierzchni ziemi nawet olbrzyma. Dopiero teraz chłopakowi wpadło do głowy proste pytanie, gdzie on będzie trzymał takiego potwora, więc zadał je nauczycielowi.
- O to się nie martw, patrz.- Odpowiedział.
-Czas na sen. -Zwrócił się do smoka, a ten od razu przyjął wielkość figurki, którą wcześniej był, skulił ogon i zasnął.
-On nie musi spać, może tak zrobić, kiedy zechcesz wystarczy dać mu znak patrząc mu głęboko w oczy.- Dodał, Miroggo postanowił, że też spróbuje i powtórzył to, co zrobił jego nauczyciel. Udało mu się, był teraz naprawdę z siebie dumny. A po chwili ekscytacji postanowił wybrać się na przejażdżkę, dosiadł swojego smoka i razem z nauczycielem odlecieli. Gdy krążyli wokoło rosnącego na wyspie dębu, Miroggo zauważył kogoś, kto naprawdę mu się spodobał. Była to przepiękna blondynka, o zielonych oczach, chłopak zakochał się od pierwszego obejrzenia. Wylądował na ziemi koło dziewczyny. Wyciągnął do niej rękę mówiąc.
- Cześć, jestem Miroggo, skusisz się na przejażdżkę?
  Dziewczyna zatrzepotała rzęsami i patrząc mu prosto w oczy, podała mu dłoń.
-Ja jestem Elizabeth, wiem kim jesteś, wiem o tobie wszystko. A z chęcią się z tobą przelecę. - Odpowiedziała na jego pytanie. Razem wsiedli na smoka i odlecieli. Podczas przejażdżki, gdy lecieli do góry nogami, zamiast chwytać się łusek smoka, ona przytulała się do niego, a gdy lecieli już normalnie dawała mu całusa za to, że jest bezpieczna. Miroggo nie musiał jej pytać czy będzie jego dziewczyną, umiejętność telepatii, którą miał każdy mieszkaniec wyspy zrobiła to za niego, wiedział już, że od tej pory są razem. Gdy wylądowali umówili się na kolejny dzień i pożegnali gorącym pocałunkiem. Gdy chłopak wrócił do nauczyciela, opowiedział mu wszystko, a ten spokojnie pogratulował mu. Po czym wrócili do domu, gdzie od razu poszli spać.

czwartek, 21 listopada 2013

Resurrectione Rituali

-Miroggo wstawaj. - Tak rano obudziła chłopaka matka. - Szaman mówi, że odnalazł już drugi topór (w pierwszym opowiadaniu pisałem że Plemieńcy używają dwóch toporów) - Skończyła i wyszła z jego pokoju. Gdy tylko Miroggo przyszykował się, wyszedł z domu  i ruszył do szamana. Kiedy wyszedł za zewnątrz zobaczył, że na drodze jest wyjątkowo dużo osób, a każda z nich tajemniczo szepce o czymś z inną.
Jak zwykle mieszkańcy wyspy zapomnieli o tym, że szept nic nie da, bo ich czuły słuch i tak wyłapie każde słowo. Dlatego też Miroggo usłyszał co było tematem zainteresowania.
- To prawda nasz szaman już znalazł na to sposób...- Słyszał niedokończone rozmowy.
Teraz przyspieszył kroku, bo był ciekawy o co chodzi. Po krótkiej wędrówce dotarł pod drzwi starego domu. Zapukał i jak zwykle otworzył mu szaman. Miroggo zapomniał już o toporze, teraz interesowało go tylko to o czym mówili ci wszyscy ludzie, więc gdy tylko usiadł, z ciekawością zapytał co takiego odkrył mędrzec.
-Nie mogę ci zdradzić, jedyne co ci powiem to to, że spełnia się przepowiednia. - Odpowiedział.
-A ty chyba przyszedłeś tu po to. - Dodał rzucając mu topór i gdyby nie Telekineza (którą  Miroggo podobnie jak kierowanie żywiołami jako jedyny na wyspie miał wśród swych umiejętności) ostrze wbiło by się mu w głowę. - Widzisz jesteś naprawdę zdolny, a teraz musisz już iść. - Podsumował sytuację szaman.
-Dobra, to do zobaczenia. - Pożegnał go młodzieniec.
-Do wieczora - Odpowiedział starzec, po czym zniknął. Te słowa mędrca zdziwiły chłopaka. Ale jednak fakt, że miał już oba topory, i że jakaś przepowiednia spełnia się na jego oczach odwrócił jego uwagę. Kiedy wrócił do wioski powiedział rodzicom, że idzie potrenować i udał się do lasu obok domu, trening był ciężki. Zaczął jak zwykle od kilku kopnięć i uderzeń, potem poćwiczył używanie topora i zaklęć, a na koniec umiejętność kierowania żywiołami. To co tam się działo było piękne, co chwile tworzył coraz to inną formę, raz były to zwierzęta, a raz ludzie. Teraz skupił się tak, że udało mu się zapanować nad wszystkimi czterema żywiołami naraz. Przybrały one kształt owijających się ku górze łodyg, a gdy przebiły chmury z nieba zaczęły spadać figury przypominające liście. Był to naprawdę wspaniały widok. Ale za chwile miał nadejść moment kulminacyjny, ze spadających liści, utworzył się wilk, wyglądem przypominał morze, a jego prześwitujące przez powłokę wody serce, było stworzone z ognia, na grzbiecie wzbijały się falę, wywołane żywiołem wiatru, a brązowe ziemiste oczy spoglądały na młodzieńca. Dookoła już dawno zrobiło się ciemno, a jedynym źródłem światła było serce stwora. Dzięki niemu Miroggo zdążył zauważyć że jego sąsiedzi udają się do kręgu.W tym momencie rozproszył się, a monstrum zniknęło, chłopak przypomniał sobie słowa szamana. To o to mu chodziło, zawsze spotykali się z nim w kręgu. Miroggo schował więc topory za pas i razem z ludźmi ruszył do kręgu. Na środku stał mędrzec naszykowany do jakiegoś rytuału, a za nim trzech umięśnionych panów
-Dziś nareszcie po tylu wiekach odbędzie się rytuał Resurrectione Rituali. - Zaczął. - Przynieście je.
Panowie sięgnęli do stalowego kufra i wyjęli jakiś zakurzony przedmiot. Dmuchnęli na niego i natychmiast pokazał się kamień odbijający blask ogniska.
-Tak to legendarne serce jednego z wojowników. - Pomyślał młodzieniec.
-Dziś przywrócimy naszego brata do życia, dziś wypełni się kolejna część przepowiedni. - Krzyknął szaman, a ludzie siedzący wkoło nie ukrywali radości. Szaman podniósł kamień do góry wymawiając niezrozumiałe dla nikogo słowa. Po chwili jednak zaczął mówić normalnym językiem.
-Twoje serce, ono może dać twoje zdolności, obudzić prawdziwe zło, dlatego dziś przywracamy cię do życia, zawdzięczał będziesz to komuś takiemu jak ty, komuś kto tak samo jest inny, kto jest tak potężny jak ty, bowiem tylko ktoś taki może nadać ci życie. Ale nie zrobi tego za darmo, póki będzie tego potrzebował, będziesz jego nauczycielem. To jego krew da ci życie, a jeżeli go zdradzisz, wrócisz z powrotem do świata zmarłych. - Skończył  starzec. Mieszkańcy wyspy rozejrzeli się po sobie nikt nie wiedział kto jest tak potężny. Szaman odłożył kamień na półkę i posypał ziemią zebraną z dawnego pola bitwy. Oto twoje nowe ciało. - Teraz wskazał na Miroggo'a. - Ty chodź do mnie. - Daj mi swój topór. - Chłopak grzecznie wyjął broń zza paska i podał, starzec złapał go za rękę i powoli ją naciął, kropla krwi spłynęła na kamień. Uderzyło ich oślepiające światło, a po chwili obok stał już wojownik.
-Tak panie. - Skłonił się w stronę chłopca.
-To twój nauczyciel, ma takie same dary jak ty, może wiele cię nauczyć. - Przekazał mu szaman.
Miroggo był zdziwiony, a ludzie z wioski już dawno rozeszli się do domów. Nowy nauczyciel chłopaka zamieszkał wraz z nim. A całą noc spędzili na rozmowie.

czwartek, 14 listopada 2013

Rex Elementorum

  Tą noc  Miroggo przespał spokojnie. Następnego dnia obudził się podekscytowany, bowiem to dziś miał zacząć się trening jego umiejętności walki Unum Uolnerati, sztuki której na wyspie uczono się od pokoleń.
Musiał więc dobrze naszykować swój topór, wyjął go spod poduszki przetarł szmatką i by trochę przesiąknął magią rzucił z jego pomocą zaklęcie na naszykowane ubrania. Czerwona koszulka, długie spodnie moro, skarpetki i bokserki, natychmiast znalazły się na jego ciele. Zdążył się jeszcze umyć, i gdy usłyszał że ojciec go woła od razu zbiegł na dół. Na stole leżały już kanapki z Draco Ovum, i herbata której składnikiem był Sol Flos. Miroggo zjadł i wypił to co było dla niego naszykowane i zbiegł do schowka gdzie odbyć miał się trening, tradycją wyspy było że to ojcowie uczyli walki swoich synów. Mężczyzna który wyszedł ze schowka w niczym nie przypominał chłopakowi jego ojca, był on ubrany w dziwne szaty o wysokim stojącym kołnierzu,i szerokich nogawkach, podobny strój kazał założyć młodzieńcowi, któremu zajęło to dłuższą chwile. Gdy był gotowy stanął koło ojca, i słuchał co ten mówi.
- Patrz uważnie, i powtarzaj wszystkie moje ruchy, na tych słomianych postaciach. - Ojciec powiedział mu co ma robić.
-Dobrze ojcze. - Miroggo potwierdził że zrozumiał.
- Zaczniemy od najprostszego. Oto kopnięcie Convertimini Scorpionem. - Oznajmił. Po czym, wyskoczył w górę zarzucił nogi na "szyję" kukły, wykonał obrót, i przewracając kukłę, sam wylądował  obok na ziemi.
 Trwało to ułamek sekundy, na szczęście do wilczych zdolności należał bardzo dobry wzrok, i umiejętność przypomnienia sobie dowolnego obrazu. Po chwili Miroggo powtórzył dokładnie kopnięcie. Ojciec kazał mu powtórzyć je jeszcze kilka razy, po czym pokazał mu kilka trudniejszych rzeczy. Chłopak był naprawdę zdolny wszystko powtarzał bez problemu. Po południu przyszła wreszcie pora na naukę walki z pomocą topora. Wyjął go z plecaka, jeszcze raz przetarł i zgłosił gotowość. Ojciec chciał zacząć od nauki rzucania toporem, i chociaż wydawałoby się to proste,nie było takie,trzeba było odpowiednio chwycić i wycelować,oraz włożyć w to naprawdę dużo siły. Miroggo zrobił to tak jak mu pokazano, chwycił broń zamachnął się i puścił je w stronę kukły, a jego ręko przeszło jakieś dziwne uczucie. Nie dość że ostrze przebiło całą grubą kukłę, to jeszcze przeszło przez stojące za nią drzewa i zatrzymało się dopiero na ostatnim z nich nad głową stojącego pod nim szamana.  Szaman jakby nigdy nic wyjął je i zaniósł je z powrotem do właściciela, który zdumiony stał razem z ojcem. 
-Jak to mogło się stać. - Spytał.
- Mówiłem ci już że ten topór kryje w sobie tajemnice.Których na razie nie mogę ci zdradzić. Ale nie tylko on ma coś w sobie. -Odpowiedział szaman.

- Oglądałem cały twój trening a teraz mam dla ciebie niespodziankę. - I spojrzał na pokaleczone drzewa,
z za których wyszedł rudy wilk powoli przybierający ludzką postać. Był to rudy i piegowaty chłopak wzrostu Mirogga a jego oczy były niebieskie chodź chwilami wyglądały jak podmuch wiatru. 
- Jest to mój przyjaciel Natus Ventus, masz dziś z nim walczyć o śmierć i życie. -Opowiedział mu duchowny.
-Ale on mi nic nie zrobił czemu mam chcieć go zabić? - Zapytał młodzieniec.
W tym momencie rudy samiec podszedł  do niego i wysuwając wilcze pazury zadrapał go w ramię. Z głębokich ran wyciekła ciemna czerwona krew. Chłopak myśląc tylko o tym wziął swój topór i ruszył do walki. Rudzielec zaatakował jako pierwszy, Miroggo szczęśliwie zdołał uniknąć uderzenia, i sam wycelował z
Convertimini Scorpionem na przeciwnika, i tym razem udał mu się ten trick, lecz rudy po chwili wstał i zwykłym uderzeniem odwzajemnił atak. To uderzenie jednak było celne. Miroggo skupił teraz wszystkie swoje myśli na rudego chłopaka dokoła placu na którym walczyli, rozpalił się ogień a nad ich głowami rozłożyła się gruba nie opadająca tafla wody. A w środku placu boju zaczął wiać delikatny wiatr. Miroggo machnął toporem, w stronę przeciwnika  a wraz z toporem w przeciwnika uderzyła trąba powietrzna. Rudzielec miał teraz wbity w serce topór, a trąba, porwała go w górę, gdzie dosłownie wyparował. Gdy
Finis Nix opanował swoje emocje, płomienie zgasły, woda i trąba powietrzna znikły, a topór spadł z góry wprost do ręki chłopaka.
-Ja, ja nie chciałem żeby tak się stało, w ogóle skąd te płomienie, woda  i ta trąba.- Zapytał.
- To jedna z twoich zdolności, nazywamy ją Rex Elementarium, polega na tym że możesz panować nad żywiołami, taka zdolność nie występuje u każdego z nas, zdarza się to raz na milion osób z plemienia. A jeśli chodzi o mojego przyjaciela, to nie martw się. -Ponownie,wskazał   na drzewa. Miroggo zobaczył coś nie samowitego, jego oczom okazał się chłopak którego przed chwilą zabił.
- Godny z ciebie przeciwnik, wiem że dziwi cię że żyję ale jestem nie śmiertelny.Jestem tak naprawdę duchem wiatru, mogę znikać pojawiać się, ale jestem też członkiem plemienia, moi trzej bracia cieszą się że nareszcie trafił się ktoś kto potrafi być taki jak my, ty masz w sobie  część każdego z nas, jesteś władcą żywiołów. Tak samo jak my możesz wszystko, niestety zrodziłeś się z człowieka, nie będziesz więc nieśmiertelny, lecz będziesz żył wiele setek lat. Jednak naprawdę zasłużeni mogą dołączyć do nas, stać się duchami żywiołów i być nieśmiertelnym. Ale na to trzeba naprawdę zapracować a gdy zostaniesz duchem żywiołów dalej pozostaniesz potężniejszy od nas będziesz rządził każdym z czterech. - Opowiedział mu rudowłosy. Po czym znów rozpłynął się. Zszokowany Miroggo pobiegł do domu, wiedział już teraz że jest wyjątkowy. Cieszył się, ale zarazem bał, myśląc o tym rozebrał się i poszedł spać.

niedziela, 10 listopada 2013

Cruento Mucrone

  Od wieczoru, którego Mirrogo przeszedł ceremonię minęło już dwa dni. Czas ten chłopak spędził na podziwianiu swoich zdolności. Pierwszego dnia od świtu do zachodu słońca przybierał postać Wilka - Finis Nix (tak nazwali go w plemieniu ze względu na jego wygląd po zmianie postaci) a kiedy już udało mu się zmienić kształt, biegał pomiędzy drzewami i wył by pokazać, że nie czuje strachu. Po kilku godzinach biegania dołączył do niego jego przyjaciel Zorit i razem zaczęli ćwiczyć sztukę magiczną, na  podstawie zaklęć poznanych z kopii wielkiej księgi Insula a'ris.  Drugiego dnia Miroggo skupił się na pokazywaniu swoim rodzicom, jaki  jest uzdolniony i opanowany. Od samego rana dokuczał mamie, która pichciła w kuchni zupę z Pirum Umbra wbiegał do pomieszczenie zabierał coś ze stołu i uciekał, po drodze zmieniając postać na wilczą. Kiedy znudziła mu  się ta zabawa, postanowił poprzeszkadzać tacie który robił coś w swoim schowku, wchodził tam mocno ciągnął ojca za zwisający spód koszuli, i patrzył jak ten obraca się na swoim krześle. Ojciec chłopaka nie był zadowolony, w końcu złapał go uspokoił i powiedział:
- Jutro pójdziemy za wioskę, mam dla ciebie niespodziankę, tylko musisz wcześnie wstać.
- Tak ojcze, ze skruchą, odpowiedział młodzieniec.
Tymczasem przyszedł już wieczór, na niebie mocno widoczny był gwiazdozbiór Lupus, którego gwiazdy były tak naprawdę jedynymi widzianymi z wyspy, chłopak bardzo lubił je oglądać, jednak tego dnia był zbyt przejęty niespodzianką, więc szybko zasnął.







Cruento Mucrone
  Dziś Miroggo wstał przed świtem słońca, ubrał się w swój ulubiony strój, białą koszule, skórzaną kamizelkę, którą dostał od dziadka, czarne bojówki, i buty które pasowały do spodni. W pokoju było ciemno,więc postanowił wpuścić trochę światła z lampy przed domem otwierając okno. Podszedł do ściany, uchylił powoli okiennice, na dworze też było ciemno ale na twarzy poczuł powiew porannego  wiatru i przypomniał sobie że dziś czeka go niespodzianka. Zbiegł do pokoju rodziców w poszukiwaniu ojca, lecz tam zastał tylko śpiącą matkę, która cicho pochrapywała. Postanowił sprawdzić przed domem, było podobnie,  jak podejrzewał,  jego tata szykował coś w schowku, nie był jednak na tyle zajęty aby nie zauważyć syna.
Cześć młody, jesteś gotowy na wyprawę za wioskę?
Ale, tato musimy iść aż tak daleko nie mogę zobaczyć tej niespodzianki tutaj? -Przecież tam będziemy szli cały dzień!   Chłopak zaczął narzekać.
-Niestety nie, ale będziemy tam szli tylko kilka minut, zapomniałeś o swoich zdolnościach? Po ceremonii każdy z nas może biegać naprawdę szybko!  Najszybszemu w historii okrążenie wyspy zajęło tylko 15 minut, poza tym mamy jeszcze doskonały wzrok, ale to powinieneś już wiedzieć, żeby korzystać z tych zdolności wcale nie musimy przybierać postaci wilka, oznajmił mu ojciec.
 Po krótkiej rozmowie, spakowali się i ruszyli w drogę. Okazało się że syn był dużo szybszy od ojca. Gdy Miroggo dobiegł na skraj drogi prowadzącej za wioskę, odwrócił się i zobaczył, że jego ojciec jest dopiero w 1/4 drogi. Usiadł żeby poczekać, po kilku minutach znudziło mu się jednak czekanie i postanowił ułożyć na piasku swoje imię z kamieni. Po 10 minutach zabawy nareszcie dotarł jego tata.
  - Tato do kogo właściwie my idziemy, zpytał podrzucając jeden z kamieni, które przed chwilą układał, ale zanim zdarzył usłyszeć odpowiedź doszli przed wielką palmę kokosową, która chyba była czyimś domem. Z przodu były w montowane drzwi z bambusowych kijów, a po bokach wycięte okna. Ktoś kto mógł tam mieszkać naprawdę musiał być dziwakiem.
Bezi (tak miał na imię ojciec chłopaka) zapukał do drzwi, po chwili usłyszeli starczy głos.
- Kto znowu czego oni chcą, główka boli czy może świnka zdechła? Miroggo zaczął się śmiać.
- Zapraszam was do środka, usłyszeli ten sam głos, tylko tym razem brzmiący bardziej upiornie.
  Gdy weszli stanął przed nimi mężczyzna, który na oko miał około 350 lat, z długą siwą brodą, podpierający się na lasce, i ubrany w białą  szatę z czerwonymi wykończeniami. Miroggo od razu go poznał był to szaman ich plemienia. Teraz już wiedział po co tu go przyciągnęli, to w jego wieku samce dostawali topory od szamana. Rozejrzał się rzeczywiście na stole leżały już naszykowane różnego rodzaju miary. 
-Chłopcze podejdź tu, zobaczymy jak ma wyglądać twój topór, szaman skierował słowa do chłopca.
Miroggo powoli podszedł do stołu, zanim zdążył  o cokolwiek zapytać  szaman zdjął już wszystkie miary. 
-Teraz na topór będziesz musiał poczekać dwa tygodnie, oznajmił.
W tym momencie rozległ się hałas, coś poszybowało w stronę chłopca. Gdy szaman i ojciec spojrzeli na Miroggo, on już trzymał w dłoni topór. Nie była to jednak zwykła broń jaką najczęściej dostawali chłopcy w jego wieku,  był to topór o bardzo  nietypowej rękojeści i ostrzu,  które miało  specyficzny kształt. Na jego trzonku widniał napis  Cruento Mucrone.
-Co się stało, zapytał, zszokowany chłopak.
- Sam w to nie wierzę, ale ten topór wybrał ciebie, zrobiłem go na początku swojej kariery, dostałem kiedyś  z nim związaną wróżbę od swojego ojca... Nie jest on zwykłym ostrzem, do tego  żelaza z którego go wykułem dodałem krew ludzi, którzy napadli na naszą wyspę podczas wielkiej wojny. On ma niezwykłą moc. 
Szaman powiedział im pokrótce historię tej niezwykłej  broni.
-Ale nie niestety musimy się pożegnać, oznajmił, po czym zniknął.
 Miroggo wraz z ojcem wyszli z jego domu, i biegiem ruszyli do swojego.
 Tym razem biegli równym tempem. Kiedy chłopak wbiegł do domu pochwalił się matce nowym toporem,opowiedział co się stało, i pobiegł do pokoju gdzie schował go pod poduszkę. Rozebrał się umył i poszedł spać.

 

środa, 6 listopada 2013

Wojna.

 Dziś na Insula a'ris mieszka wielu potomków, legendarnego założyciela plemienia, nie są to tylko starsze osoby, w społeczeństwie mieszkańców wyspy jest też wiele dzieci. Młodzi Abjéctianie (tak nazywano członków plemienia) lubili słuchać, jak starsi z nich opowiadali historie związane z wyspą. I tak pewnego dnia  8 letni Miroggo,  w czasie wieczornego ogniska plemiennego, na którym miał przyjąć miano dorosłego samca, poprosił jednego z starców o opowiedzeniu o największej z wojen pomiędzy wyspą
Insula a'ris a odległą od niej ziemią.
  Takie opowiadania stały się już tradycją  ognisk przejścia,dlatego też starzec zgodził się. Zapadła cisza, z ziemi zaczęła unosić się mgła w której ukazał się szaman.
Proszę o ciszę, Dirtezjasz (tak na imię miał starzec) spełni życzenie Mirogga, a gdy skączy opowiadanie, odprawi ceremonie przejścia. Na której jak wiecie każdy dorosły samiec  pierwszy raz przybiera swoją wilczą postać, niestety dziewczynki muszą na to poczekać trochę dłużej. - Zaczął szaman.
A teraz czas na opowiadanie. - Skończył, po czym razem z mgłą w której stał rozpłynął się.
-Najpierw poproszę cię. - Powiedział Dirtezjasz, wskazując, na Mioroggo. -Abyś usiadł  tu przed swymi przyjaciółmi, dzisiejszy dzień to twoje święto. - Przerwał by po chwili zacząć opowiadanie.

Młody Miroggo siedział teraz blisko, ognia, jego rude włosy odbijały blask promieni, a brązowe oczy wpatrzone w starca, oddawały zainteresowanie, jakie budziło w nim opowiadanie. Głos starca odbijał się echem po wielkich lasach wyspy.
- Jak dobrze wiecie nasz pradziad Abjéctio, nie odszedł z rodzinnego miasta żyjąc w pokoju z ludźmi. Zanim z dążył stworzyć naszą wyspę, wiadomość o tym co zrobił obiegła całą ziemię, i nawet gdy już mieszkał na naszej kochanej  wyspie, ludzie nie chcieli dać mu żyć, przez wiele lat napadali na tę ziemię, ale na szczęście, 
Abjéctio dał radę ochronić jej bogactwa i swoje życie. Jednak ludzie nie zaprzestali. Największy z najazdów miał miejsce, wiele lat po śmierci naszego pradziada, na Insula a'ris napadło wtedy prawie  100 tysięcy, mężczyzn, nasi potomkowie niebyli jednak słabi. Na wyspie wtedy już od wielu lat z pokolenia na pokolenie, ojcowie szkolili swoich synów do walki, wręcz,i posługiwania się toporami. A niebyły to byle jakie topory, szaman który w tamtych czasach zajmował się robieniem toporów odkrył nie zwykłą właściwość strumienia. Gdy do żelaza dodało się chociaż kroplę, wody z Lacrimis Lune stawało się ono naprawdę twarde, a zrobione z niego topory były tak ostre że potrafiły przeciąć nawet, najtwardsze skały. Każdy samiec miał specjalnie dla niego stworzone dwa topory, dopasowane do mocy jego magii,  a topór który przez lata nią nasiąkał  stawał się nie zniszczalny, i tylko wzmacniał rzucane zaklęcia.Wiec gdy na wyspę spadła groza wojny każdy z samców wziął swój topór i ruszył do walki. Wojna ta była naprawdę krwawa..Każdy z wilków plemienia bronił wyspy jak tylko umiał, gdy trafił na człowieka potrafiącego się obronić przed toporami, nawet o takiej mocy, albo rzucał na niego zaklęcie, albo przyjmował wilczą postać i rozszarpywał ofiarę  Wojna skończyła się. po zaledwie dwóch dniach walki. Żaden człowiek nie przeżył, plemię poniosło stratę tylko jednego z wojowników. Zginął on od własnego zaklęcia odbitego, przez srebrną tarczę rywala, zdążył osłonić się toporem, lecz niestety zaklęcie które miało zmienić wroga w kamień przeniknęło do jego serca, zmieniając je w szmaragd, a ciało które przyjęło postać piasku uleciało razem z wiatrem.  Szaman  który zbadał serce, powiedział że ma ono teraz wielką moc, i człowiek który dostanie je w swoje ręce,może przejąć zdolności prawdziwego właściciela, od tamtej pory szmaragdowe serce które dalej bije jest chronione przez najsilniejszych z nas.tak skończyła się wielka wojna. -Starzec skończył historię.
 A teraz Miroggo, chodź tu do mnie.- Wezwał do siebie chłopca.
- Czy jesteś świadomy,swojej mocy i tego co z niej wynika. - Zapytał.
-Tak jestem. -Młodzieniec, odpowiedział.
- Czy obiecujesz dbać o wyspę i być wiernym członkom plemienia, i czy chcesz przystąpić do trzech prób związanych z twoim przejściem. -Dodał kolejne pytania.
- Tak. -Pewny siebie młodzieniec, pokiwał głową.
-A więc zaczynajmy, pierwsza próba to próba ognia. Masz za zadanie używając jedynie swoich mocy rozpalić ognisko, i zmusić płomienie, do przybrania kształtu wilka. - Wyjaśnił starzec.
 Chłopak lekko machnął ręka i przed oczami widzów pokazał się wielki płomień, o kształtach wilka.
- Gratulacje. Drugie zadanie to próba wody i powietrza, masz tak zmienić jej właściwości by nad każdym z nas zawisła bańka wody i wisiała tak aż do końca ceremonii. - Staruszek wyjaśnił drugie zadanie.
 Miroggo, znów ledwo machnął dłonią, a nad głowami ludzi uformowały się obfite kule wody.
 - Brawo, to zadanie będzie najtrudniejsze, nigdy wcześniej nie miałeś z nim do czynienia, będzie boleć, tak zawsze jest za pierwszym razem, ale później nie będziesz już tego czuł, masz przyjąć swą wilczą postać, pierwszy raz,i opanowując emocje pozostać tu gdzie stoisz bez względu na to co by się działo.- Chłopiec dostał kolejne polecenie.
 Młodzieniec skupił wszystkie swoje siły i przyjął postać czarnego wilka z białym "pędzlem'' na ogonie, nie spodziewanie na głowę spadła mu jedna z baniek, zobaczył tylko że pozostałe bańki też opadły, a  ognisty wilk zaczął po kolei  pożerać członków plemienia. Jego oczy zakryła woda, nic nie widział.słyszał tylko wrzaski przerażonych osób. Od środka mocno targały nim emocje, wiedział jednakże jako wilkmoże zrobić coś głupiego dając się im ponieść, więc zamknął oczy i czekałco będzie się dziać.Po chwili, usłyszał brawa i wiwaty. Otworzył oczy,wszystko było na swoim miejscu..
- Zdałeś wszystkie trzy próby, młodzieńcze witaj wśród nas. - Powiedział starzec.
 Miroggo przyjął z powrotem ludzką postać, podziękował zajął swoje miejsce i tak plemię świętowało aż do rana.

piątek, 1 listopada 2013

Insula a'ris

  Na świecie istnieje wiele pięknych miejsc, są jednak takie których nie widziało oko zwykłego człowieka.Do takich miejsc należy Insula a'ris. Jest to położona gdzieś nad oceanem spokojnym wyspa, lecz nie jest ona taka zwykła, ma kształt  zbitej, skalistej  bryły, w przeciwieństwie do pozostałych wysp Insula a'ris nie jest ubita na wodzie,  wznosi się w powietrzu, podtrzymywana jedynie przez korzenie największego z drzew na niej rosnących. Krajobraz wyspy stanowiły liczne góry, i wielki las, przez jej środek przepływał strumień nazywany przez mieszkańców Lacrimis Lune. Historia wyspy była naprawdę długa, a życie jej mieszkańców było pełne tajemnic.

Historia wyspy.

  Wiele tysięcy lat temu na ziemi żył człowiek który nosił imię Abjéctio, był on skromnym i biednym mieszkańcem, Bieszczad. Jego życie nie było proste. 
Urodził się w małej wiosce nie opodal  Dunaju. Gdy przyszedł na świat pobliski szaman, ogłosił że w małym Abjéctio'im kryje się coś co może nieść zagładę wiosce, jego rodzice którzy byli i tak już zbyt biedni by go wychować porzucili go w pobliskim lesie. dzieciątko zostało znalezione przez Bacę, który  wychował go jak własne dziecko. Niestety w wieku 7 lat Abjéctio został pogryziony przez wilka, gdyby nie pomoc zielarki która tego dnia zbierała  w lesie zioła nie przeżyłby. Staruszka podała bu fiolkę z wywarem z Herbam Lupum i kazała pić codziennie po łyku, wywar ten jednak krył w sobie tajemnice.  Resztę dzieciństwa Abjéctio spędził w domu pod opieką przybranego ojca, który nauczył go opanowywać uczucia. Gdy dorósł, Baca opowiedział mu że nie jest jego ojcem, a także całą historię jego życia. Abjéctio obiecał sobie zemstę na prawdziwych rodzicach, pożegnał ojca i ruszył w poszukiwanie znienawidzonych, krewnych. Wędrował wiele dni lecz miał szczęście znaleźć wioskę, tak samo poszczęściło mu się że nikt go nie poznał. Odnalazł dom swoich rodziców, zajrzał do środka a to co zobaczył spowodowało że aż popłynęła mu łza z oka. Jego rodzice siedzieli szczęśliwie w domu z dwójką dzieci. Musiało to być jego rodzeństwo,  Abjéctio wściekły pomyślał że chciałby, żeby to ich wszystkich pogryzły wilki, na marne zdały się lekcje z człowiekiem, który według niego był jedyną osobą godną miana jego rodzica. Złość opanowała cale jego ciało, które w ciągu kilku sekund przyjęło postać wilka, wbiegł do domu.
- Poznajecie mnie, to wszystko przez was, pozbyliście się mnie a teraz jakby nigdy nic żyjecie sobie szczęśliwi. - Krzyknął, nie dał rodzicom czasu na odpowiedź, rzucił się na nich z otwartymi szczękami, po czym rozszarpał ich ciała, odwrócił się w stronę braci.
-Wy nie jesteście temu winni. Powiedział patrząc im w oczy, wyskoczył przez okno i w powietrzu przyjął ludzką postać. Tym razem miał pecha, mieszkające obok małżeństwo usłyszało hałas,i zaalarmowało straże, które zdążyły już dobiec do domu, i czekały na niego. Strażnicy złapali go i zabrali do lochów gdzie miał czekać, już tego samego wieczoru stanąć miał przed sądem.
 
 Gdy zrobiło się ciemno za kratami stali znani już mu strażnicy,  którzy po chwili zaprowadzili go przed oblicze starszych i pilnowali.
- Ten człowiek to
Abjéctio syn Iratusów. - Powiedział najstarszy z sędziów. W tłumie zrobiło głośno.
-Dziś wrócił do wioski, i w nieznany nam sposób zabił swoich rodziców. - Poinformował lud.
- Nasz szaman miał rację, on niesie zgubę. -Zaczęły się szepty.

-Czy masz coś na swoją obronę? - Trzy krotnie siwiec zapytał chłopaka, lecz nie usłyszał odpowiedzi.
-  Milczysz ,a więc jesteś świadom tego co zrobiłeś. Jedyną karą jaka będzie sprawiedliwa będzie twoja śmierć. - Tłum nie ukrywał radości. Z pomiędzy ludzi wyślij młodsi  bracia
Abjéctio'ego.
-Prosimy o politowanie dla niego, rodzice wyrządzili mu już wiele krzywdy, a on widząc że dla na byli inni i tak nas oszczędził, więc chcemy by żył.- Stwierdzili zgodnie.
-Na pewno tego chcecie? -Upewnił się.
-Tak. -Odpowiedzieli bracia.
-Więc z łaski swoich braci, zostaniesz przy życiu, lecz nie będziesz miał w stępu do naszej wioski, zostajesz wygnany. - Sędzia ogłosił wyrok.
Gdy ludzie się rozeszli wygnanemu pozwolono jeszcze podziękować i pożegnać braci, a dali mu oni w prezencie żołądź. 

  Gdy  Abjéctio opuścił wioskę wędrował wiele lat myśląc o swojej dziwnej przemianie , niestety wszędzie go wyganiano, bo wieści o nim rozeszły się po całym świecie. Gdy młodzieniec doszedł do końca ziemi, tam gdzie zaczynała się  rozległa woda, do ręki wziął  trochę gliny  i kamieni, zamoczył je i uformowaną kulę rzucił w górę myśląc o tym że nadal nie ma domu. Ku jego przerażeniu ziemia zaczęła się trząść, a piach i drobne skały  wirować ku górze, przestraszony zasłonił oczy. Gdy zrobiło się cicho powoli z niepewnością otworzył powieki, to co zobaczył  było piękne, na wodzie unosiła się wyspa, nie wiedział skąd się ona wzięła i chodź zaczynał bać się swoich zdolności (tak domyślał się ze to jego zasługa) wskoczył na nią i z szokowany wbił w ziemię jedyną rzecz jaką miał, żołędzia którego dostał od braci. Wyspa zaczęła się unosić a z ziemi wyrósł gruby na metr dąb. Na wyspie było pięknie, Abjéctio był zachwycony licznymi górami i wodospadami. Jedyne czego mu brakowało to rodzina. Gdy poznał wyspę spotkał piękną długowłosą brunetkę o brązowych oczach, wyglądała tak jak zawsze wyobrażał sobie ideał. Abjéctio wiedział już że ma niezwykła moc, z ksiąg dowiedział się że jest to magia, i że tworząc wyspę musiał podświadomie myśleć o  przepięknej dziewczynie. nie przeszkadzało mu to jednak. Był naprawdę szczęśliwy, założył rodzinę a jego potomkowie żyją na wyspie do dziś, z pokolenia na pokolenie odziedziczając jego zdolności.